Buddyzm CyberSangha

Kilka tekstów z profilu Buddyzm CyberSangha na FB

https://www.facebook.com/buddyzm.edu/?ref=page_internal

 

Jak słońce świeci na ten świat, nigdy nie rozróżniając, współczująca energia mądrości wszystkich Buddhów przenika wszystko. Bez względu na to, gdzie jesteś, bez względu na to, co robisz, ta energia jest zawsze obecna, zawsze jest z tobą.
Ale tak jak potrzebujesz otworzyć oczy, aby doświadczyć światła słońca, musisz otworzyć swój umysł z niezachwianym zaufaniem, wdzięcznością i oddaniem, aby doświadczyć błogosławieństw energii Buddhów. Im bardziej otwiera się twój umysł, tym większe bedą błogosławieństwa, które pobudzą twój umysł i zasilą twoją praktykę aż do twojego oświecenia.
Chamtrul Rinpocze
………………………………………………………………………………………………….
Po czym możemy poznać, że staliśmy się buddami?
Sami przekonamy się o tym, widząc własną niewymuszoność, a otoczenie zauważy to, słysząc nasz śmiech. Potem wszystko stanie się podarunkiem i być może zamienimy się w tęczę.
Lama Ole Nydahl

Trzy metody radzenia sobie z chaosem pomagają nam uwolnić się od dualistycznego napięcia, od nawyku stawiania oporu temu, co się nam przydarza lub dzieje się w nas. Uczą by zamiast się wycofywać wychodzić naprzeciw napotykanym trudnościom. A do tego rzadko się nas zachęca.

Praktykujemy, pragnąc pozbyć się ciężaru, który nas przytłacza. Cierpimy, tkwiąc w pułapce pożądania, agresji, niewiedzy i lęku. Ciążą nam codzienne obowiązki, obecność bliskich, a największym ciężarem dla siebie jesteśmy my sami.

Dzięki praktyce uświadamiamy sobie, że nie musimy wieść dłużej egzystencji pozbawionej radości i otwartości, że pierwotna dobroć jest nam wrodzona. A wówczas przygniatające nas depresja, żal i niechęć zaczynają znikać, a w naszym życiu pojawia się więcej przestrzeni, która jest jak bezkresne niebo, jak rozległy ocean. Możemy odetchnąć́ pełną piersią̨ i wypłynąć́ tak daleko, aż̇ brzeg zniknie nam z oczu. Jak zatem odnosić́ się̨ do tego, co stoi na drodze naszemu szczęściu? Jak rozluźnić́ się̨ na tyle, by ujawniła się̨ w nas pierwotna radość́ i dobroć́?

Żyjemy w czasach, gdy przebudzenie nie jest już̇ luksusem, bez którego można się̨ obejść́ ani niedosiężnym dla zwykłego śmiertelnika ideałem. Staje się̨ ono sprawą pilną. Dość́ jest na świecie depresji, gniewu i poczucia beznadziejności. Dlatego tak ważne jest, abyśmy byli w stanie zachować́ zdrowy rozsądek w obliczu trudności. Nawet sama Ziemia zdaje się̨ błagać́, byśmy powrócili do naszej prawdziwej natury. W ten sposób najlepiej pomożemy też innym. Istnieją̨ trzy tradycyjne metody wykorzystywania przykrych doświadczeń́ na ścieżce wiodącej ku przebudzeniu i radości: zaprzestanie walki, używanie trucizny jako lekarstwa oraz postrzeganie wszystkiego, co się̨ pojawia, jako manifestacji oświeconej mądrości. Dzięki tym sposobom możemy stawić́ czoło bolesnym wydarzeniom, odnaleźć́ się̨ w chaosie codziennego życia.

Istotę̨ pierwszej metody, polegającej na zaprzestaniu walki, doskonale oddaje medytacja samatha-wipasjana. Gdy podczas medytacji obserwujemy umysł, wszystko, co się̨ w nim pojawia, określamy mianem myślenia powracając natychmiast do prostoty i bezpośredniości oddechu. Wciąż̇ na nowo odnajdujemy pierwotną, wolną od pojęć świadomość́. Medytacja to zaniechanie walki z samym sobą̨, ze swoimi nastrojami i emocjami oraz z zewnętrznymi okolicznościami. Tę prostą wskazówkę̨, by przyjmować́ wszystko, co się̨ pojawia, bez wartościowania, możemy zastosować́ zarówno w praktyce medytacyjnej, jak i w codziennym życiu.

Podobnie możemy podchodzić́ do wszystkich przykrości, które nas spotykają̨, bez względu na to, jaką formę̨ przybiorą̨. Zamiast reagować́ miotając obelgi, ciskając gromy czy ze wstrętem odwracając wzrok, pozwalamy wydarzeniom się̨ rozegrać́. Patrzymy, starając się̨ ujrzeć́ nasze utrapienia takimi, jakimi naprawdę̨ są̨. Powstrzymujemy się̨ od osądzania: pierwotny umysł jest bezstronny. Wszystko, co się̨ pojawia, kiedyś́ zniknie. Tak to już̇ jest.

W taki sposób odnosimy się̨ zarówno do własnych bolesnych doświadczeń́, jak i do tych, które dotykają̨ naszych bliskich lub inne czujące istoty. Przestajemy walczyć́ i staramy się̨ ujrzeć́ ludzi i sprawy takimi, jakimi są̨ naprawdę̨. Warto pamiętać́, że praktyka ta polega nie na osiąganiu czegoś́ – nie polega na wygranej lub przegranej, lecz na rezygnacji z walki i traktowania wszystkich i wszystkiego jak wrogów. W ten sposób praktykujemy podczas medytacji i postawę̨ tę możemy rozciągnąć́ również̇ na pozostałe obszary swojego życia.

To tak, jakbyśmy zapraszali wszystko, co nas przeraża, aby zagościło w naszym życiu, pozostało w nim przez chwilę, przedstawiło się̨ ukazując swoją prawdziwą twarz.

Milarepa zwrócił się̨ do demonów, które spostrzegł w swej jaskini następującymi słowy: „Świetnie, że wpadłyście. Przyjdźcie i jutro. Dobrze jest z kimś́ od czasu do czasu pogadać́”. Naszą pracę z umysłem zaczynamy więc od rozpoznania własnych demonów, które się̨ w nim znajdują̨. Następnie rozwijamy mądrość́ i współczucie, by nie dać́ się̨ zwariować́ w codziennym pełnym niepokojów i zagrożeń́ życiu.

Następnym sposobem radzenia sobie z zamętem codziennego życia jest używanie trucizn jako lekarstwa. Bolesne doświadczenia – trucizny – możemy wykorzystać́ jako paliwo dla praktyki, jako coś, co przyspieszy rozwój i pomoże nam się̨ przebudzić́. Na tym właśnie opiera się̨ praktyka tonglen.

W obliczu trudności, gdy czujemy się̨ zranieni i upokorzeni, gdy przepełnia nas niechęć́, zamiast starać́ się̨ uwolnić́ od tych negatywnych uczuć́, wdychamy je, przyjmujemy je w siebie. Trzy trucizny to pożądanie, gniew i głupota (do której zalicza się̨ także ignorancję wynikającą̨ z dobrowolnego odcięcia się̨ od świata i zamknięcia się̨ w sobie). Na ogół uważamy je za coś złego, coś, czego należy unikać́. W tym wypadku jednak trzy trucizny postrzegane są̨ jako zalążki współczucia i otwartości. Tonglen uczy nas akceptować́ cierpienie i przyjmować́ w siebie nie tylko własny gniew, odrazę̨ czy poczucie osamotnienia, lecz również̇ podobne emocje innych.

Wdychamy je w imieniu wszystkich czujących istot. Trucizny umysłu są̨ wpisane w kondycję ludzką. Nie są̨ jedynie naszym problemem ani też powodem do wstydu czy samooskarżeń́. Są̨ jak poczucie pokrewieństwa łączącego nas z innymi, które pozwala nam postawić́ się̨ w ich sytuacji. Zamiast odrzucać́ te negatywne uczucia, próbujemy w pełni ich doświadczyć́, wyrażając jednocześnie życzenie, aby wszystkie czujące istoty uwolniły się̨ od cierpienia. Następnie wraz z wydechem dzielimy się̨ z innymi poczuciem przestrzeni, świeżości i spokoju, życząc wszystkim doświadczenia najgłębszej istoty umysłu.

 

Trzecia metoda radzenia sobie z chaosem polega na postrzeganiu wszystkiego, co się pojawia, jako manifestacji przebudzonej energii. Wyobrażamy sobie wówczas siebie i innych jako już̇ oświeconych, a świat jako miejsce święte.

 

 

Pema Cziedryn „Kiedy życie nas przerasta”

………………………………………………………………………………………..

Pieśń oświecenia powstała o pełni księżyca
I Karmapa Dysum Czienpa

Urzeczywistnij to, że pogląd jest przejrzystą esencją umysłu (rigpa)
wolną od skrajności istnienia i nieistnienia.
Urzeczywistnij to, że medytacja jest przebywaniem
w niezmiennym, naturalnym, wrodzonym stanie.
Urzeczywistnij to, że działanie jest spokojnym stanem umysłu
wolnym od przywiązania.
Urzeczywistnij to, że ostateczny rezultat
jest nierozdzielnością trzech powyższych.

Kiedy już tak się stanie, ukaż oświeconą aktywność dla pożytku innych.

Ukaż szczodrość jako wolność od lgnięcia.
Ukaż właściwe zachowanie jako wolność od krzywdzenia.
Kultywuj cierpliwość jako wolność od gniewu.
Praktykuj wytrwałość jako wolność od gnuśności.
Kultywuj medytacyjną koncentrację jako wolność od rozproszenia.
Przebudź mądrość jako wielką radość, wolną od intelektualnych spekulacji.

Zadedykuj tych sześć wyzwalających działań (paramita) pożytkowi wszystkich,
którzy błąkają się w uwarunkowanej cierpieniem egzystencji (samsara)

……………………………………………………………………………………….

Nie rozwijajcie stałych, utwierdzonych myśli o umyśle i medytacji, takich jak idee towarzyszące różnym szkołom filozoficznym. Przywiązywanie się do jednego określonego punktu widzenia, rozwijanie go i bronienie, jest przeszkodą w widzeniu prawdziwej rzeczywistości mahamudry. Mahamudra nie neguje żadnego punktu widzenia, lecz raczej obejmuje je wszystkie. Jest to pierwotna rzeczywistość dharmakaji, bez skaz, doskonała, przekraczająca całą rzeczywistość, prawdziwy umysł, wolny od projekcji, sfera przejawienia się takiego, jakie wszystko rzeczywiście jest. Zaufanie do tego jest rzeczą konieczną, ponieważ właśnie tego potrzebujemy, aby praktykować. Dzięki takiej praktyce urzeczywistnimy, że wszystkie myśli są przejawem samego umysłu i będziemy dalecy od ich odrzucania. Realizuje się je jako cztery kaje. Taka praktyka jest warunkiem myślowym.

Gdy praktykujemy medytację mahamudry, nie powinniśmy myśleć: „muszę medytować tak, a nie inaczej, muszę zrobić to, a nie tamto, itd.” Należy do niej podejść z otwartym umysłem. Szczególnie nie należy utrzymywać żadnej nadziei, aby dobrze medytować, nie należy też obawiać się porażki. Wolny od takich projekcji, spoczywający sam w sobie umysł – oto bezpośredni warunek sukcesu.

Gendyn Rinpocze

……………………………………………………………………………………………

„Cierpliwość jest treningiem w trwaniu w niespokojności naszej energii i pozwalaniu, by rzeczy rozwijały się we własnym tempie.”

Pema Cziedryn

…………………………………………………………………………………………….

Wiele razy zatraciłem swoją drogę, więc jestem pewien, że i wy wiele razy się zgubicie. Ale mówię wam, musicie się wciąż zachęcać do powrotu na ścieżkę oraz podążać nią wolni od zniechęcenia, pełni radosnego wysiłku, dla dobra swojego i dla korzyści wszystkich, z którymi macie kontakt.

– Phakchok Rinpocze

……………………………………………………………………………….

 

Przyczyny niezadowolenia oraz niepokoju są różnorodne. Wszystkie jednak polegają na wierze w podszepty naszych myśli. Wyobraź sobie, że nagle znika wszystko to, w co wierzysz, i twój umysł odzyskuje wolność. Jest wolny od myśli. A jeśli tak, wówczas niemożliwe jest, by zagnieździł się w nim problem lub zmartwienie.

W wolnym od myśli stanie nie istnieje koncepcja tego, co relatywne, ani tego, co ostateczne. Znika też koncepcja bycia oddzielonym od innych, jak również bycia wolnym lub spętanym. Nie miałbyś potrzeby szukania czegokolwiek. Nie będzie wówczas także różnicy między jednością a rozdzieleniem. Nie będzie cierpienia, więc nie będzie też potrzeby uwolnienia się od niego.

Dopóki zdołasz pozostać w stanie zupełnej obecności poza myślącym umysłem, dopóty nic nie będzie mogło ci zakłócić mentalnego spokoju i pogody ducha. Co więcej, będziesz tryskał życiem i niczym tancerz czujnie reagował na to, co się wokół dzieje. Twoje prywatne miejsce do medytacji, którym jesteś ty, jest zawsze pod ręką, gotowe w każdej chwili życia dać ci schronienie. Zobacz, jak bardzo zmienia się twój nastrój, bo angażujesz się w różne wewnętrzne historie oraz trzymasz się swych schematów. Od pogody ducha do niepokoju, od opierania się czemuś po chwytanie czegoś.

Czy istnieje zatem potrzeba studiowania i praktykowania różnych metod, skoro zobaczyłeś wyraźnie, jak działa umysł? Świadomość wolna od myśli nie jest niedosiężnym celem, który można ewentualnie osiągnąć po opanowaniu sztuki tłumienia lub ignorowania myśli. Ona jest ciągle z nami obecna, lecz nie zauważamy jej świetlistej pustej przestrzeni, ponieważ umysł chwyta nawykowo treść myśli.

Próbuj więc przyłapywać siebie w chwilach, kiedy świadomość wolna od myśli naturalnie się wyłania. Najlepiej wtedy, gdy coś zaczynasz. Pierwszy krok w strumień wody pod prysznicem, włożenie do ust szczoteczki do mycia zębów, pierwszy kęs śniadania czy usłyszenie jakiegoś hałasu. Zacznij wyłapywać chwile pełnej klarowności pośród rozmyślań i śnienia na jawie.

Każdy niepokój czy niezadowolenie jest jedynie efektem myślenia. Przyrodzona ci pogoda ducha może zostać zakłócona tylko i wyłącznie za sprawą twoich myśli i wyobrażeń.

~~ Jackson Peterson

……………………………………………………………………………………………………

 

Kiedy sprawy nie układają się po naszej myśli ciężko jest zaakceptować to, co się pojawia. Kiedy nie jesteśmy gotowi na akceptację, znajdujemy się pod całkowitym wpływem ego. Ego to problem. Czasami jest bardzo rozpieszczone, jak dziecko, które bez przerwy wpada w złość. Czasami ego nie akceptuje tego, gdzie się obecnie znajdujemy. Czasami nie akceptuje tego kim jesteśmy. Czasami nie akceptuje tego, co się wydarza. Wiec co z tym zrobić? Nie możemy nic zrobić. Czasami ego nie akceptuje faktu, że niebo jest niebieskie i nic z tym nie możemy zrobić. Rozumiecie? Czasami ego nie akceptuje tego, że żyjemy na planecie nawiedzanej prze klęski żywiołowe, trzęsienia ziemi, powodzie i inne katastrofy. Wszystko co możemy zrobić, to zaakceptować to i uczyć się płynąć z rzeką zdarzeń. Kiedy zaakceptujemy to, co się wydarza, będziemy w stanie pokochać wszystko i wszystkich. Jeśli nie możemy zaakceptować nawet jednej rzeczy na tym świecie, w jaki sposób możemy rozwijać nieograniczoną miłość. Brak akceptacji to konflikt. Konflikt to ból. Ból psychologiczny. To choroba duchowa. Tak długo, jak nasze serca są dręczone bólem, nie potrafimy ich używać i z tego powodu niemożliwe jest wewnętrzne przebudzenie. Oświecenie to po porostu inna nazwa nieograniczonej miłości.
Jest niemal niemożliwe, by praktykować miłującą dobroć do innych istot, bez odnoszenia się w sensowny sposób do niezliczonych problemów pojawiających się w naszym własnym życiu. To taki paradoks. Nie działa to w ten sposób. Jeśli nasze serce jest w udręce, ponieważ nie akceptujemy rzeczy takimi, jakie są, nie umiemy go otworzyć. Nie jest możliwe, abyśmy porzucili swoje mechanizmy obronne i otworzyli się na innych. Dlatego musimy nieustannie praktykować i pogłębiać naszą uważność. Musimy przypominać sobie, by akceptować rzeczy takimi, jakie są. W zasadzie o to właśnie chodzi w nauczaniu, które nazywamy treningiem umysłu. Trening Umysłu w buddyzmie to utrzymywanie tej perspektywy, a nawet powtarzanie takich sloganów jak: ZAAKCEPTUJĘ RZECZY TAKIE, JAKIMI SĄ.
Jest taki wspaniały uczeń, który pisze sobie każdego ranka po przebudzeniu przypomnienie na karteczce: dzisiaj moja praktyka to akceptowanie rzeczy takimi, jakie są. Albo: dzisiaj to moja praktyka kochać wszystkich. Dzisiaj mój cel to nie wpadać w gniew. Nie osądzać ludzi. Być wdzięcznym za wszystko.
Te niezwykłe myśli przychodzą mu do głowy z czystego oddania praktyce duchowej. W ten sam sposób i my powinniśmy zwrócić nasze umysły ku recytacji i kultywowaniu tych nauk, tej oświeconej perspektywy. Powinnismy mowić: będę akceptował wszystko. Kiedy akceptujemy wszystko, wtedy nie ma żadnego problemu. Wszystkie problemy rozpuszczają się TU I TERAZ.
Kiedy nie akceptujemy choćby jednej drobnostki, wtedy ta drobnostka może stać się wielkim problemem. Mały problem, kiedy go nie zaakceptujesz, może kompletnie zniszczyć nasz wewnętrzny spokój.

Anam Thubten

……………………………………………………………………………………………………

 

Myślimy, że jesteśmy ważni. To złudzenie.
Powinniśmy robić to, co w naszych siłach, nie oczekując, że ludzie będą pamiętać, co dla nich zrobiliśmy.
Chcemy być ważni w życiu innych ludzi. Chcemy czuć, że nasza obecność czyni w ich życiu różnicę.
Starasz się zbyt mocno być uprzejmy dla ludzi.
Za dużo się troszczysz o praktykę innych. Nie znajdziesz spokoju, jeśli będziesz to dalej robił.
Najpierw sam zacznij żyć spokojnie. Później rób wszystko, co uważasz za dobre, ze spokojnym umysłem.
„Dać innym wolność pozostania głupimi, to jeden z najtrudniejszych kroków w rozwoju duchowym.” Tak.
Rób wszystko, co jesteś w stanie, z troską i uwagą. Lepiej zrobić mało, a dobrze.
Czyste intencje są rzadkie. (Właściwie niemożliwe).
Im więcej zaprzeczamy naszym egoistycznym pobudkom, tym więcej szkody czynimy sobie i innym w imię bezinteresownego poświęcenia.

Jotika Sayadaw U.

……………………………………………………………………………………………………

 

 

Buddha często mówi o życiu na świecie jako o nierównej drodze, która nieustannie wyzywa nas ku drodze środka. Każdego dnia niezliczone przeszkody grożą utrudnieniami, zmianami kierunku, wyprowadzeniem nas z równowagi, dlatego też stale potrzebna jest nam uważność i determinacja, aby uniknąć utraty naszej drogi w ciemnościach chciwości i gniewu, które odwracają naszą uwagę. Dopóki nie dotrzemy do wielkiej autostrady szlachetnych, potknięcia mogą okazać się nieuniknione, ale z jasną wizją celu i starannym wysiłkiem możemy uniknąć wpadnięcia do rowów, które otaczają drogę.

Zadanie praktykowania Dhammy zawsze było trudne w tym świecie, ale nasza nowoczesna komercyjna kultura jeszcze bardziej to utrudniła. Nie jest to przypadek, że pragnienia, które powinny być okiełznane przez praktykę Dhammy, są prostymi, stosunkowo niewinnymi popędami zaszczepionymi w nas przez naturę lub stymulowanymi przez podstawy istniejącej gospodarki. Podobnie jak nieświadome ryby złowione w sieć, poruszamy się wśród zamętu globalnego porządku społecznego i gospodarczego, opierającego się na założeniu, że istotą działalności człowieka jest produkcja i konsumpcja towarów. Z punktu widzenia tego systemu, ostatecznym dobrem ludzkiego życia jest radość z posiadania dóbr, a połączenie pomysłowości naukowców pracujących w laboratoriach i magnatów biznesu ma zagwarantować możliwość korzystania z zalewającej nas, niewyczerpanej wręcz różnorodności dóbr.

Prawo, które reguluje globalny porządek gospodarczy jest proste: nigdy nie pozwól pragnieniom osłabnąć. Masowe media, nasi nowocześni cudowni twórcy, zastosują każdą pozostająca w ich dyspozycji strategię, po to by zapewnić nas, że takie nieszczęście nie spotkają nas. Dzięki nieprzerwanej serii komunikatów prowokują rozpalanie się w nas fantazji i pobudzają nasze apetyty z intensywnością, która skreśla słowo „dość” z naszego słownictwa. Pomimo swoich gigantycznych rozmiarów i globalnego zasięgu, cała kultura korporacyjna opiera się na wszechobecnej iluzji, która stała się tak powszechna, że wydaje się być niemal oczywistą prawdą. To idea, że szczęście jest proporcjonalne do wielkości i wartości finansowej naszego dobytku. Jesteśmy skłonni uwierzyć, że pomnażając nasze aktywa finansowe, poprzez nabywanie na własność coraz większej ilości dóbr, w ten sposób zbliżamy się do dobra, stając się szczęśliwszymi, bardziej zadowolonymi, głębiej spełnionymi ludźmi. Jednak to przekonanie, to założenie, jest tak rzadko kwestionowane, jest precyzyjnym magicznym trikiem, zręcznie wymykającym się oszustwem, które tworzy celę naszego nieszczęścia. Im dłużej szukamy szczęścia, próbując ugasić pragnienie, tym bardziej wzmacniamy naszą niewolę, nieprzejednaną potrzebę pożądania. Sutty porównują ten proces do próby ugaszenia pragnienia poprzez wypicie wody morskiej: będąc daleko od usunięcia pragnienia, woda morska tylko je zwiększa.

W samym sercu kultury konsumpcyjnej znajdujemy ten zagadkowy paradoks, że kiedy dążymy do bogactwa, jako do celu samego w sobie, zamiast dotrzeć do prawdziwego szczęścia, zdaje się nam, że coraz bardziej oddalamy się od niego. Łatwo można potwierdzić ten wniosek, jeśli przypatrzymy się życiu tych, którzy są najbliżej spełnienia konsumpcyjnego snu. Ci, którzy cieszą się najbardziej nawet obfitymi bogactwami i sprawują największą władzę, rzadko są wzorem osób zadowolonych. Wręcz przeciwnie, często żyją na krawędzi rozpaczy i mogą uniknąć poślizgnięcia się na krawędzi tylko poprzez zapłonięciu, ku wciąż to nowym zadaniom, aby uzyskać tym samym więcej bogactw, więcej władzy i więcej przyjemności w bezwzględnie degenerującym cyklu.

Gdy zastanawiamy się nad tą sytuacją, w świetle nauczania Buddhy, powód nieustannej porażki konsumpcjonizmu stoi naprzeciw jasnej zmianie. Powodem, dla którego Buddha mówi nam tak zwięźle, jest to, że pragnienie jest przyczyną cierpienia. Przez swą naturę pragnienie jest nienasycone, a więc im bardziej nasze własne życie kierowane jest ku zaspokajaniu pragnień jako drogi do szczęścia, tym bardziej dążymy do zebrania owoców rozczarowania. Kiedy całe społeczeństwo opiera się na zasadach konsumpcjonizmu, kierując się tym, by produkować i sprzedawać bez zważania na autentyczne potrzeby człowieka, wynik może okazać się katastrofalny.

Według nauczania Buddy droga do prawdziwego szczęścia nie leży w zaspokajaniu pożądania, ale w odkrywaniu i eliminacji przyczyn cierpienia, co w praktyce oznacza kontrolę i usuwanie pragnienia. W przyjęciu takiego podejścia nie chodzi o kształtowania siebie w zimnej purytańskiej ascezie. Dhamma jest stopniowym nauczaniem, które uczy nas, jak kierować naszym życiem w sposób, w który to zostanie natychmiast nagrodzone i satysfakcjonujące. Nie sprzyja rozwojowi osobistemu, który wymaga represji i zadawania sobie bólu i cierpienia, lecz delikatnie oferuje nam praktyczne wskazówki mające zastosowanie do naszych obecnych okoliczności, wytyczne, które pomagają nam wzrastać ku prawdziwemu szczęściu i spokojowi.

Tym, którzy angażują się w świeckie życie, dążącym do założenia rodziny i zgromadzenia fortuny w obrębie świata, Buddha nie nakazuje ascetycznego wycofania się z obowiązków społecznych i obywatelskich. Zaleca raczej życie regulowane przez wartości moralne, mające na celu rozwijanie zdrowych cech umysłu. Nie potępia nawet tego, aby jego świecy uczniowie bogacili się, jak również nie wychwala ubóstwa jako korzystnej alternatywy. Zaleca tylko, aby bogactwo było zdobywane właściwymi środkami utrzymania i było wykorzystane w sposób sensowny dla promowania szczęścia zarówno własnego, jak i innych.

W jego radzie udzielonej naczelnikowi wsi Rasiya (SN.42.12) Buddha opisuje trzy chwalebne cechy gospodarza, który czerpie przyjemność z rozkoszy zmysłowych: nabywa majątek uczciwie; stając się szczęśliwym i spokojnym dzięki bogactwom zarobionym w taki sposób; a także dzielącym się swoim bogactwem, dokonując słusznych czynów. Praktyka słusznych czynów wprowadza duchowy wymiar do właściwego zarobkowania, czynnik oparty na uznaniu tego, że większe szczęście daje dawanie niż branie. Dawanie nie jest tylko sposobem zmniejszenia naszej chciwości i przywiązania czy zdobycia zasług przynoszących przyszłe korzyści, lecz bezpośrednio widocznym źródłem radości, która zapewnia natychmiastowe potwierdzenie podstawy, na której spoczywa cała Dhamma: droga do szczęścia jest bardziej odpuszczaniem niż gromadzeniem.

Gdy Buddha chwali cnotliwego gospodarza, który posiada powyższe trzy cechy, nie zatrzymuje na tym. Wprowadza czwartą jakość, która odróżnia od siebie cnotliwych świeckich, dzieląc ich na dwie grupy: z jednej strony, ci, którzy czerpią przyjemność z odczuwania zmysłowych przyjemności pozostając przywiązanymi do nich, ślepymi na niebezpieczeństwa i nieświadomymi drogi ucieczki; z drugiej strony, ci, którzy czerpią przyjemność ze zmysłowych przyjemności nie przywiązując się do nich, dostrzegając niebezpieczeństwa i będąc świadomymi ucieczki. Tych drugich Buddha określa mianem wybitnych. Ta wypowiedź daje nam wgląd w końcowe rozwiązanie Buddhy, stawiające wyzwanie rzucone konsumpcjonizmowi. Ostateczne rozwiązanie nie jest słabym kompromisem pomiędzy pobłażliwością i cnotą, ale śmiałym, zdecydowanym krokiem w kierunku oddzielenia, wewnętrznym wyrzeczeniem się, które umożliwia wzniesienie się ponad cały krąg produkcji i konsumpcji, pomimo życia w jego granicach. Zachęta do uczynienia tego kroku wywodzi się z dostrzeżenia niebezpieczeństwa tego, że nie ma trwałego szczęścia, które można osiągnąć poprzez dążenie do zmysłowych przyjemności, że zmysłowe przyjemności „dają odrobinę satysfakcji, tworząc przy tym wiele cierpienia”. Jej pełnia bierze się z dostrzeżenia drogi ucieczki: usunięcie pragnienia i pożądania przynosi niewzruszony spokój i wolność, które nie są zależne od zewnętrznych okoliczności.

Bodhi Bhikku


 

Powszechnym problemem jest to, że ludzie myślą: „Muszę osiągnąć rezultaty szybko, nie mogę czekać dłużej niż pięć, sześć lat. Jeżeli ma być inaczej, to nie podoba mi się to”. Ale cóż macie po sześciu latach w tym życiu? Nie macie niczego specjalnego. Nie możecie osiągnąć rezultatu praktyki Dharmy w ciągu sześciu lat. Po prostu nie możecie. Ale wciąż robicie coś pełnego znaczenia. Po sześciu latach, jeżeli macie jakiś nowy cel, który możecie osiągnąć, zapomnijcie o Dharmie i wybierzcie tę rzecz. Lecz życie czującej istoty nie ma innego celu niż oświecenie. Nie próbuję was zniechęcać do życia, ale nie ma w nim ważniejszej rzeczy do zrobienia. Możecie spróbować zdobyć bogactwo, ale co potem? Przypuszczalnie możecie odnosić sukcesy w polityce, zostać prezydentem, lub kimś podobnym, ale co wtedy? Problem pozostaje taki sam, nieprawdaż? Nie ma innego celu do osiągnięcia. Dharma jest najlepsza. To dlatego mówię, że nawet gdy jesteście bardzo powolnymi podróżnikami, Dharma wciąż przynosi wam więcej pożytku, niż cokolwiek innego.

– Szamar Kunzing Rinpocze.


 

Nie opowiadając się po żadnej ze stron

W tych czasach wywiera się wiele nacisku na ludzi, by opowiedzieli się po jakiejś stronie, w różny sposób. Nasze umysły łatwo poszukują ustalonej pozycji, by się jej trzymać. Tą pozycją mogą być poglądy polityczne, poglądy religijne, poglądy narodowe albo osobiste. Mogą to być poglądy dotyczące klasy społecznej, rasy albo płci. Ludzie desperacko stają po jakiejś stronie w najgłupszych kwestiach. Czujemy potrzebę obrania jakiegoś stanowiska po to, by mieć poczucie celu i znaczenia w naszym życiu. Jeżeli nie mamy jakiejś opinii, prawdopodobnie będziemy uważani za beznadziejnego nudziarza.

Jednak stopniowo zaczynamy dostrzegać, że kiedy jesteśmy stronniczy – przywiązujemy się do szczególnego punktu widzenia – mamy skłonność, by wpadać w obsesję na punkcie danego podejścia, i możemy stracić perspektywę. Możemy również uwikłać się w nasze prawomyślne poglądy i zachowanie do tego stopnia, że tracimy wszelką wrażliwość, nawet wobec naszej własnej grupy albo rodziny, nie mówiąc już o stronie przeciwnej. Możemy być tak fanatycznie oddani jakiemuś politycznemu punktowi widzenia, że jesteśmy gotowi zniszczyć cały świat po to tylko, by trzymać się tego poglądu.

Oczywiście w taką pułapkę wpadłyby tylko skrajne typy ludzkich istot. Większość z nas ma pewne poczucie perspektywy, ale mamy tendencję do niezdecydowania i wahania się. Wpadamy w pomieszanie, ponieważ nie jesteśmy całkiem pewni, po której stronie powinniśmy stanąć – czy jesteśmy w pełni lewicowi, czy w pełni prawicowi – zatem wahamy się pomiędzy nimi. Czasami możemy nawet czuć zazdrość wobec tych, którzy są bardzo pewni, że ich strona ma zawsze absolutną rację, i chcemy być tacy silni, tak przekonani. Wyobrażamy sobie, jakbyśmy się czuli bezpieczni, gdyby rzeczy były tak czarno-białe, jak to.

Ale większość naszego życia w tej sferze, nie leży ani po lewej, ani po prawej stronie. Po prostu żyjemy najlepiej jak potrafimy na planie fizycznym, próbując dogadywać się z ludźmi, którzy nas otaczają, próbując znaleźć trochę spokoju i przyjaźni. Nawet najbardziej zagorzali fanatycy muszą się pogodzić z życiowymi faktami. Muszą jeść, znaleźć miejsce do zamieszkania i ubranie dla ciała; starzeją się, chorują i tracą ukochanych. Wszyscy cierpimy z powodu pragnienia posiadania rzeczy, których nie mamy. I jest nieunikniona śmierć, której wszyscy musimy doświadczyć.

Nauka Buddhy wiąże się z życiem takim, jakie naprawdę jest. Pozwala nam wszystkim otworzyć nasze umysły na życie, bez zmuszania do zajmowania jakiegoś stanowiska. To nie oznacza, że nie powinniśmy mieć żadnego punktu widzenia, jakichkolwiek opinii; potrzebujemy opinii, by żyć w świecie. Ale należy również zastanawiać się nad tendencją, której ulegamy odnośnie stanu przywiązania do opinii. Ta skłonność jest szczególnie silna w cywilizacji zachodniej; staliśmy się bardzo idealistyczni i całkowicie uwikłani w teorie i opinie na temat tego, jak wszystko powinno wyglądać.

W dzisiejszych czasach ludzie mają bardzo wysokie standardy; wiedzą jak wszystko powinno się odbywać. Spotkałem bardzo niewielu ludzi, którzy rozmyślnie są paskudni, nieczuli i samolubni; oni są rzadkością. Większość ludzi, których spotkałem, chciałaby mieć wszystko co najlepsze – cokolwiek to “najlepsze” miałoby oznaczać dla danej osoby. Naszym umysłem możemy pojąć jakimi rzeczy być powinny, i to dlatego stajemy się tacy krytyczni. Możemy zobaczyć, że społeczeństwo nie jest naprawdę tym, czym być powinno; powinno być lepsze. Potrafimy być tacy świadomi rzeczy, które poszły nie tak, jak trzeba – nieskuteczności, biurokracji, niesprawiedliwości. Staje się to dominujące w umyśle, ponieważ potrafimy sobie wyobrazić społeczeństwo utopijne, w którym wszystko jest takie, jak być powinno. Możemy stworzyć sobie wizję raju, gdzie wszystko jest uczciwe, równe, dobre i kochające. Ale tym, czego doświadczamy, jest życie takie, jakie jest. Jakie jest dla was? Jakie naprawdę jest wasze życie?

To jest tym, co nazywamy otwieraniem umysłu na to, jak jest, bez krytykowania czy afirmowania czegokolwiek, ale będąc prawdziwie wrażliwym na dobro i zło, sprawiedliwość i niesprawiedliwość, dzień i noc, upał i zimno. W terminach buddyjskich to bycie uważnym. Droga wyjścia z cierpienia prowadzi przez uważność. Kiedy jest w pełni obecna bez osądzania, umysł jest pełny, otwarty, uważny i wrażliwy.

Wraz z uważnością, nie jesteśmy zmuszani do zajmowania stanowisk, opowiadania się po jakiejś stronie, do wikłania się w kłótnie i problemy naszych rodzin, organizacji i społeczeństw. Zamiast tego jesteśmy w stanie otworzyć umysł na każdy konflikt. Umysł jest zdolny, by nim objąć obie strony; potrafi być wrażliwy na wszystko. Może być otwarty, wrażliwy i czysty w odniesieniu do prawa i lewa, dobra i zła.

Ajahn Sumedho


 

Kiedy słuchamy wewnętrznie, zaczynamy rozpoznawać szepczące głosy winy, wyrzutów sumienia, zazdrości i strachu, pożądania i chciwości. Czasami możesz słyszeć co mówi pożądanie: ‚Chcę, muszę mieć, muszę mieć, chcę, chcę!’ Czasami nie ma ono nawet jakiegoś obiektu. Możesz po prostu odczuwać pożądanie bez żadnego obiektu, więc znajdujesz jakiś. Pragnienie by coś dostać, ‚Chcę czegoś, chcę czegoś! Muszę coś mieć, chcę…’ Możesz to słyszeć jeżeli słuchasz swego umysłu. Zazwyczaj znajdujemy obiekt pożądania, taki jak seks; albo możemy spędzać czas fantazjując.

Pożądanie może przybrać formę szukania czegoś do zjedzenia, albo czegoś by się tym zaabsorbować, stać się czymś, z czymś zjednoczyć. Pożądanie zawsze wypatruje, zawsze czegoś szuka. To może być jakiś atrakcyjny obiekt , który jest dozwolony mnichom, jak ładna szata albo miska żebracza albo jakieś pyszne jedzenie. Możesz widzieć skłonność do pragnienia tego, dotknięcia tego, próbowania by jakoś to dostać, mieć to, posiadać, uczynić je swoim, skonsumować. A to jest pożądanie, to jest siła w naturze, którą musimy rozpoznać; nie potępiać jej i nie mówić, ‚Jestem okropną osobą ponieważ mam pożądanie!’ – ponieważ jest to kolejnym wzmocnieniem ego, prawda? Jak gdyby oczekiwano od nas, byśmy w ogóle nie mieli pożądania, jak gdyby istniała jakaś ludzka istota, która by nie doświadczała pożądania czegoś!

To są uwarunkowania w naturze, które musimy rozpoznać i zobaczyć; nie poprzez potępienie, ale poprzez zrozumienie ich. Zatem dochodzimy do prawdziwego poznania tego ruchu w naszym umyśle, ruchu pożądania, chciwości, szukania czegoś – oraz pragnienie pozbycia się tego. Możecie być świadkiem i tego – pragnienia pozbycia się czegoś co macie, albo jakiejś sytuacji, albo samego bólu. ‚Chcę się pozbyć bólu, który mam, chcę się pozbyć mojej słabości, chcę się pozbyć tępoty, chcę się pozbyć swojego niepokoju, mojego pożądania. Chcę się pozbyć wszystkiego co mnie denerwuje. Dlaczego Bóg stworzył komary? Chcę się pozbyć tych szkodników.’

Pożądanie zmysłowe jest pierwszą z przeszkód (nīvaraṇa). Awersja jest drugim; wasz umysł jest nawiedzany przez niechęć, wraz z drobnymi irytacjami i urazami, a potem próbujecie je unicestwić. Więc jest to jakaś zawada dla mentalnej wizji, przeszkoda. Nie mówię, że powinniśmy próbować pozbyć się tej przeszkody – to jest niechęci – ale ją znać, znać jej siłę, zrozumieć ją taką jaką ją doświadczacie. Wtedy dostrzegacie pragnienie by pozbyć się rzeczy w sobie samym, pragnienie by pozbyć się rzeczy wokół was, pragnienie by nie być tutaj, pragnienie by nie być żywym, pragnienie by już dłużej nie istnieć. To dlatego lubimy spać, prawda? Wtedy możemy przez chwilę nie istnieć. W śpiącej świadomości nie istniejemy ponieważ nie ma już więcej tego samego poczucia bycia żywym. To unicestwienie. Więc niektórzy ludzie lubią dużo spać, ponieważ życie jest dla nich zbyt bolesne, zbyt nudne, zbyt nieprzyjemne. Jeśli jesteśmy skłonni do wpadania w depresje, albo targani wątpliwościami, możemy poszukiwać ucieczki w sen – albo próbować innych sposobów aby wyprzeć te nastroje ze świadomości.

Trzecią przeszkodą jest senność, letarg, gnuśność, ospałość, odrętwienie; mamy skłonność by reagować na to niechęcią. Ale to również może być zrozumiane. Otępienie może być poznane – ciężkość ciała i umysłu, powolny tępy ruch. Bądźcie świadkami tej awersji wobec tego, pragnienia by się tego pozbyć. Obserwujcie to poczucie otępienia w ciele i umyśle. Nawet wiedza o otępieniu jest zmienna, nie satysfakcjonująca, jest nie-ja.

Niepokój jest przeciwieństwem otępienia; to czwarta przeszkoda. Nie jesteście w ogóle otępiali, nie jesteście senni, ale niespokojni, nerwowi, zaniepokojeni, spięci. I znowu, to może nie mieć jakiegoś szczególnego obiektu. Odmiennie niż uczucie pragnienia snu, niepokój jest bardziej obsesyjnym stanem. Chcecie coś robić, przybiec tutaj… zrobić to…zrobić tamto, kręcić się w kółko, biegać tu i tam. I kiedy czujecie się niespokojni a musicie siedzieć przez chwilę na miejscu, czujecie się zamknięci w klatce; myślicie tylko o skakaniu, bieganiu, robieniu czegoś. Zatem możecie być świadkami również i tego, szczególnie kiedy jesteście zamknięci w formie gdzie nie możecie tak po prostu podążać za niepokojem. Szaty, które noszą bhikkhu, nie sprzyjają wspinaniu się na drzewa i dyndaniu na gałęzi. Nie możemy działać powodowani tą ‚skaczącą’ tendencją umysłu, więc musimy ją obserwować.

Wątpliwość jest piątą przeszkodą. Czasami nasze wątpliwości mogą wydawać się bardzo ważne, i lubimy im poświęcać wiele uwagi. Jesteśmy przez nie oszukani ponieważ wydają się być takie konkretne. ‚Niektóre wątpliwości są błahe, to prawda, ale to jest Ważna Wątpliwość. Muszę poznać odpowiedź. Muszę być pewny. Muszę wiedzieć zdecydowanie, czy powinienem robić to czy powinienem robić tamto! Czy robię to dobrze? Czy powinienem pójść tam czy zostać tu trochę dłużej? Czy marnuję swój czas? Czy marnowałem swoje życie? Czy buddyzm jest właściwą drogą czy nie? Może nie jest słuszną religią!’ To jest wątpliwość.

Możesz spędzić resztę swojego życia martwiąc się tym, czy powinieneś robić to czy tamto, ale jedną rzecz możesz wiedzieć, mianowicie, że to wątpienie jest uwarunkowaniem umysłu. Czasami ma tendencję do pozostawania bardzo subtelnym i łudzącym. Z naszej pozycji jako ‚Tego Który Wie,’ wiemy, że wątpienie jest wątpieniem. Czy jest ono ważne czy błahe, jest tylko wątpliwością, to wszystko. ‚Mam tu zostać, a może powinienem udać się gdzieś indziej?’ To jest wątpliwość. ‚Czy powinienem wyprać swoje ubranie dzisiaj czy jutro?’ To jest wątpliwość. Niezbyt ważna, ale są również i te ważne. ‚Czy już osiągnąłem [poziom] „wkraczania – w – strumień”? Czym właściwie jest „wkraczający – w – strumień?” Czy Ajahn Sumedho jest „arahant’em”?1 Czy w dzisiejszych czasach są w ogóle jacyś arahanci?’ Wtedy przychodzą ludzie innych religii i mówią, ‚Ta twoja jest w błędzie, nasza jest słuszna!’ Myślisz wówczas, ‚Może mają rację! Może ta nasza [religia] jest niewłaściwa.’ To co możemy wiedzieć to fakt, iż jest tu wątpliwość. To jest byciem tym który wie, wiedzącym to co możemy wiedzieć, wiedzącym, że nie wiemy. Nawet jeśli czegoś nie wiesz, jesteś świadomy faktu, że nie wiesz, a wówczas ta świadomość jest wiedzą.

Zatem tym jest bycie wiedzącym, wiedzącym co wiedzieć możemy. Pięć przeszkód są waszymi nauczycielami, ponieważ nie są inspirującymi, promiennymi guru z książek z obrazkami. Potrafią być dość nieważne, małostkowe, głupie, irytujące i obsesyjne. Przez cały czas ciągle nas popychają, kłują, zbijają nas z nóg dopóty, dopóki nie poświęcimy im właściwej uwagi i zrozumienia, dopóki nie przestaną być problemem. Oto dlaczego trzeba być bardzo cierpliwym; musimy mieć całą cierpliwość świata oraz pokorę by uczyć się od tych pięciu nauczycieli.

A czego się uczymy? To są tylko uwarunkowania w umyśle; powstają i odchodzą; nie przynoszą satysfakcji, nie są mną. Czasami w naszym życiu otrzymujemy ważne wiadomości. Skłonni jesteśmy im ufać, ale wiemy, że są to zmieniające się uwarunkowania: i jeśli je cierpliwie zniesiemy, wtedy rzeczy zmieniają się automatycznie, same z siebie, a my mamy otwartość i jasność umysłu by działać spontanicznie zamiast reagować na warunki. W obecności czystej uwagi, w obecności uważności, rzeczy odchodzą same z siebie; nie musisz się ich pozbywać, ponieważ wszystko co się zaczyna tak też się kończy. Nie ma niczego, czego należałoby się pozbyć, musisz po prostu być cierpliwy i pozwolić rzeczom obrać ich naturalny kurs ku ustaniu.

Kiedy jesteś cierpliwy, pozwalając rzeczom na zaprzestanie, wtedy zaczynasz poznawać ustanie – ciszę, pustkę, przejrzystość – umysł się oczyszcza i jest spoczynek. Umysł wciąż jest ożywiony, nie jest nieprzytomny, stłumiony czy we śnie, a ty możesz słyszeć tę ciszę umysłu.

Pozwolić na ustanie oznacza, że musimy być bardzo dobrzy, bardzo łagodni i cierpliwi, pokorni, nie stając po stronie czegokolwiek, dobra, zła, przyjemności czy bólu. Łagodne rozpoznanie pozwala rzeczom zmieniać się zgodnie z ich naturą, bez wtrącania się. Tak więc uczymy się odwracać od poszukiwań zaabsorbowania obiektami zmysłów. Odkrywamy nasz pokój w pustce umysłu, w jego przejrzystości, w jego ciszy.
Sumedho Ajahn

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *