Jiddu Krishnamurti

Cytaty z Jiddu znalezione w sieci i na FB:

„Miłości i Prawdy nie znajdzie się w żadnej księdze, świątyni czy religijnej organizacji; przychodzą one same wraz z prawdziwą samowiedzą. Obserwowanie siebie i proste, jasne zdawanie sobie sprawy z naszych myśli, uczuć i czynów, z godziny na godzinę, niczego nie potępiając ani usprawiedliwiając, daje samo przez się wolność, przynosi wyzwolenie, w którym jest Miłość, Szczęście i Prawda.”


„Wychowanie i otoczenie nauczyło nas szukać osobistego zysku i bezpieczeństwa, walczyć o własną korzyść. Choć pokrywamy to mile brzmiącymi frazesami, jesteśmy wychowani do życia w systemie społecznym, który opiera się na lęku i wyzysku. Takie wychowanie musi w sposób nieunikniony prowadzić nas i świat do chaosu i nędzy, gdyż stwarza ono w każdej jednostce psychologiczne bariery, które ją oddzielają, izolują od innych.

Funkcja wychowania polega na rozwijaniu zintegrowanych, a przeto inteligentnych ludzkich istot. Można uzyskiwać stopnie akademickie i być intelektualnie sprawnym, nią będąc wcale inteligentnym. Człowiek prosty, który wcale nie studiował, może być bardziej inteligentny niż człowiek wykształcony. Z egzaminów i stopni zrobiliśmy sprawdzian inteligencji i wykształciliśmy umysły chytre, umiejące unikać zasadniczych problemów ludzkich.

Inteligencja to zdolność dostrzegania tego, co istotne, tego co jest.

Bez pełnego zrozumienia życia nasze indywidualne i zbiorowe problemy będą się tylko pogłębiać i mnożyć. Celem wychowania nie jest tylko produkowanie naukowców i techników, poszukujących dobrze płatnej pracy, lecz ludzi zintegrowanych, mężczyzn i kobiet wolnych od lęku, bo tylko wśród takich istot ludzkich możliwy jest trwały pokój.”


– Dlaczego występuje pan przeciw moralności, przeciw księgom, które my uważamy za najświętsze?
– Co jest święte? Czy święty jest obraz w świątyni, symbol, słowo? Gdzie szukać świętości? W tym drzewie, w tej wieśniaczce dźwigającej ciężki tobół? Przypisujecie świętość rzeczom, które uważacie za święte, wartościowe, znaczące. Ale jakąż wartość ma wizerunek wyrzeźbiony ludzką ręką lub stworzony przez umysł? Dla was najwyraźniej ta kobieta, drzewo, ptak – te żywe istoty mają wartość jedynie przemijającą. Dzielicie życie na to, co jest święte, a co święte nie jest, na to, co niemoralne, a co moralne. Ten podział to źródło niedoli i okrucieństw. Albo wszystko jest święte, albo nic święte nie jest.
– Nie rozmawiamy teraz o tym, co jest święte, a co nie jest, chciałbym raczej dowiedzieć się, dlaczego szydzi pan z dyscypliny?
– Dyscyplina w potocznym rozumieniu polega na przestrzeganiu pewnego systemu głupich nakazów politycznych, społecznych lub religijnych. To pociąga za sobą naśladownictwo, tłumienie popędów lub jakąś formę wykraczania poza aktualny stan rzeczy, nieprawdaż? Taka dyscyplina wiąże się oczywiście z nieustanną walką, konfliktem, które wypaczają umysł. Dopasowujemy się, mając na względzie obiecaną lub wymarzoną nagrodę. Narzucamy sobie dyscyplinę, aby coś otrzymać. Żeby coś osiągnąć, jesteśmy posłuszni i ulegli, a system – polityczny, religijny czy własny – urasta do rangi autorytetu. Nie ma w tym żadnej wolności. Tymczasem jedyna dyscyplina to uczenie się, a ucząc się odrzucamy wszelkie autorytety i posłuszeństwo. Takie uczenie się nie oznacza gromadzenia informacji, ale jest bezpośrednim postrzeganiem. Oto prawdziwa dyscyplina, ponieważ uczymy się, a nie – dopasowujemy. Aby się uczyć, niezbędna jest wolność.
– Zatem odrzuca pan także tradycję… Czyż nie?
– Przenoszenie przeszłości w teraźniejszość, przekładanie ruchu teraźniejszości na język przeszłości, niweczy żywe piękno chwili obecnej. W tradycji, jakkolwiek starożytna czy współczesna by ona była, nie ma nic świętego. Mózg dźwiga wspomnienia przeszłości będące tradycją i boi się je utracić, nie potrafi bowiem stanąć twarzą w twarz z czymś nowym. Tradycja staje się naszą opoką, a gdy umysł jest bezpieczny, niszczeje. Trzeba wyruszyć w podróż bez obciążeń, radośnie, bez wysiłku, nie zatrzymując się w żadnym sanktuarium. Trzeba wyruszyć samemu, z poczuciem piękna i miłości.


Miłość nie jest wytworem myśli, która jest przeszłością. Myśl w żaden sposób nie może hodować miłości. Miłość nie jest ogrodzona żywopłotem i uwięziona w zazdrości, ponieważ zazdrość rodzi się z przeszłości. Miłość jest zawsze czynną teraźniejszością, a nie „będę kochał” lub „kochałem”. Jeżeli znacie miłość, nie pójdziecie za nikim. Miłość nie zna posłuszeństwa.
Kiedy kochacie, nie ma miejsca ani na szacunek, ani na brak szacunku.

Czy wiecie, co to znaczy naprawdę kogoś kochać, kochać bez nienawiści, bez zazdrości, bez gniewu, bez chęci mieszania się do tego, co on robi lub myśli, bez potępienia, bez porównywania? Czy tam, gdzie jest miłość, możliwe jest porównywanie? Gdy kochacie całym sercem, całym umysłem, całym ciałem, całą swą istotą, czy dokonujecie porównań?
Gdy całkowicie zapominacie o sobie dla tej miłości, nic poza nią nie istnieje.

Czy miłość zna odpowiedzialność i obowiązek, i czy używa tych słów? Czy wtedy, gdy czynicie coś z obowiązku, jest w tym jakaś miłość? W obowiązku nie ma miłości. Struktura obowiązku, którym istota ludzka jest spętana, niszczy ją. Dopóki zmuszeni jesteśmy robić coś z obowiązku, dopóty nie kochamy tego, co robimy.
Tam, gdzie jest miłość, nie ma obowiązku ani odpowiedzialności.


Medytacja to jedna z najniezwyklejszych rzeczy i jeśli nie wiesz, czym ona jest, jesteś niczym ślepiec w świecie żywych barw, cieni i ruchomych świateł. Nie jest ona sprawą intelektu, ale gdy serce wnika do umysłu, umysł zupełnie się przeobraża; staje się naprawdę nieograniczony, nie tylko w swej zdolności do sprawnego działania, ale również – w poczuciu życia w tej rozległej przestrzeni, gdzie jesteś częścią wszystkiego.

Medytacja jest ruchem miłości. Nie jest to miłość jednej czy wielu osób. Jest niczym woda, którą każdy może pić, ze złotego czy glinianego dzbana; niewyczerpalna. I dzieje się coś niezwykłego, czego nie da się wywołać narkotykiem czy autohipnozą: jest tak, jak gdyby umysł wniknął sam w siebie, zaczynając od powierzchni i przenikając wciąż głębiej, aż głębia i wysokość tracą swe sensy i nikną wszelkiego rodzaju porównania. W tym stanie panuje zupełny spokój – nie zadowolenie płynące z zaspokojenia – ale spokój, który znamionują ład, piękno i intensywność. To wszystko można zniszczyć, tak jak można zniszczyć kwiat, a jednak z powodu swej bezbronności jest niezniszczalne.

Takiej medytacji nie można nauczyć się od kogoś innego. Trzeba zacząć, niczego o niej nie wiedząc i postępować od prostoty ducha do prostoty ducha. Gleba, w której medytujący umysł może zacząć, jest glebą codziennego życia, walki, bólu i chwilowych radości. Tam musi rozpocząć, zaprowadzić ład i stamtąd ruszać bez końca. W tym ruchu musisz zacząć z innego końca, z drugiego brzegu, a nie – troszczyć się nieustannie – o ten brzeg albo o to, jak przebyć rzekę.

Musisz rzucić się w wodę, nie wiedząc jak pływać. A piękno medytacji polega na tym, że nigdy nie wiesz gdzie jesteś, dokąd zmierzasz, ani – czym jest kres.


Odrzucać wszelką moralność znaczy być moralnym, albowiem uznana moralność jest moralnością szacowności, a – obawiam się – wszyscy łakniemy szacunku, czyli inaczej mówiąc – pragniemy być uznani za dobrych obywateli w zepsutym społeczeństwie. Opinia szacowności przynosi ogromne korzyści, zapewnia dobrą pracę i stały dochód. Powszechnie uznana moralność – chciwości, zazdrości, nienawiści – jest sposobem życia ludzi statecznych.

Kiedy całkowicie to wszystko odrzucicie, nie tylko werbalnie, ale i sercem, wtedy staniecie się naprawdę moralni, wasza bowiem moralność wypłynie z miłości, a nie z egoistycznych pobudek, nie będzie wiązać się z osiągnięciami, z miejscem zajmowanym w społecznej hierarchii.

Nie sposób kochać, jeśli należy się do społeczeństwa, w ramach którego pragnie się zdobyć sławę, uznanie, stanowisko. A skoro nie ma w tym społeczeństwie miłości, zatem jego moralność jest – niemoralnością.

Jeśli to wszystko, z głębi serca, odrzucimy, pojawi się cnota – przyobleczona w miłość.


 

Wszelkie procesy myślowe zaprzeczają zawsze miłości.
To myśl, a nie miłość, stwarza różne komplikacje emocjonalne. Myśl jest największym wrogiem miłości. Oddziela to, co jest, od tego co powinno być; i na tym podziale i odróżnieniu opiera się cała nasza moralność; ale zarówno ludzie moralni jak i amoralni, nie wiedzą, czym jest miłość. Wskazania moralne stworzone przez intelekt, aby utrzymać w pewnych ramach wzajemne stosunki ludzkie w społeczeństwie, nie mają nic wspólnego z miłością; stanowią raczej proces tężenia, na kształt twardniejącego cementu.

Myśl nie jest nigdy drogą do miłości; nie może budzić jej ani rozwijać, bowiem miłości nie da się hodować jak roślin w ogrodzie. Sama chęć wyrabiania jej i kultywowania jest procesem myślowym.

Każdy kto potrafi z pewną dozą czujności obserwować siebie, stwierdzi z łatwością, jak wielką rolę odgrywa w jego życiu myśl. Ma ona oczywiście swe właściwe miejsce, spełnia swoje zadanie, ale nie ma ona nic wspólnego z miłością. Tylko to, co ma jakiś związek z myślą, może być przez myśl zrozumiane; a tego, co nie ma z nią żadnego związku, intelekt nigdy nie zdoła uchwycić.

Spytacie, czymże tedy jest miłość? Miłość jest stanem, w którym myśl całkowicie ucicha.
Jednak samo odsunięcie wszystkich myśli nie sprowadza jeszcze miłości. Od intelektualizmu można uwolnić się, gdy zrozumiemy w pełni prawdziwe znaczenie procesów myślowych; a na to potrzeba głębokiego rozumienia siebie.
Jasna świadomość i czujność wobec siebie, a nie określenia i definicje, odsłaniają nam istotę procesów myślowych. A bez bezpośredniego ich poznania miłość się nie objawi.


Czy kiedykolwiek o tym myślałeś? Chcesz być sławnym pisarzem, poetą, malarzem, politykiem itp. – dlaczego? Bo tak naprawdę – nie podoba Ci się to, co robisz. Jeśli kochasz śpiewać, malować, pisać wiersze, jeśli naprawdę to kochasz, nie będziesz zainteresowany, czy przyniesie Ci to sławę, czy nie. Pragnienie sławy jest tandetne, banalne, głupie, nie ma sensu; ale, że nie kochasz tego, co robisz, chcesz wzbogacić się – choćby sławą.

Nasza edukacja jest zepsuta, ponieważ uczy nas kochać sukces, a nie to, co robimy. Wynik staje się ważniejszy niż działanie.

Dobrze jest ukrywać swoją błyskotliwość, być anonimowym. Kochać to, co się robi i nie robić nic na pokaz. Dobrze jest być miłym – bezimiennie.
To nie uczyni cię sławnym, nie spowoduje, że twoje zdjęcie trafi do gazet. Nikt „ważny” nie zapuka do Twych drzwi. Jesteś wtedy, po prostu, twórczym, anonimowym człowiekiem, i w tym jest bogactwo i piękno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *